czwartek, 5 marca 2015

Jak 15 minut sprzątania zmieniło moje mieszkanie


Dzięki blogowi Edyty Zając wdrożyłam metodę 15 minut sprzątania dziennie (bez weekendów). Wiem, że na pierwszy rzut oka może się to wydać dziwne, ale okazała się nad wyraz skuteczna w opanowywaniu domowego bałaganu, a głównie skutków mojego wrodzonego bałaganiarstwa. Należę do osób, które często zostawiają na wierzchu ciuchy, książki, pomoce naukowe, itp., co powoduje powstawanie ogólnego rozgardiaszu. Ponadto nie cierpię sprzątać i bardzo szybko się zniechęcam. Przykładowo kiedy zabieram się za porządki w szafie z ubraniami, już w połowie drugiej półki mam dość i przestaję się do tego przykładać. 

Zbawieniem okazała się metoda, opisana przez Edytę Zając. W końcu 15 minut nie wywołuje zniechęcenia i przerażenia swoim ogromem. Nie można też łatwo wymyślić wymówki pod tytułem "Nie mam czasu". Początkowo moje 15 minut ograniczało się do doprowadzania mieszkania do ogólnego ładu, czyli odkładania rzeczy na właściwe miejsce, mycia naczyń czy blatu w kuchni. Potem nabrało bardziej zaawansowanego charakteru. Co mam na myśli? Jak już napisałam, bardzo nie lubię sprzątać, ale porządki ubraniowe darzę szczególnym rodzajem niechęci. Wcześniej - zabierając się do nich - wyrzucałam wszystko na podłogę i zabierałam się do układania. Już w połowie pierwszej szafki/półki miałam dosyć, więc szybko kończyłam sprzątanie, a ogromniasty kłęb ciuchów wciskałam na siłę w puste miejsca. Teraz nastawiam timer w telefonie na 15 minut i układam ciuszki partiami, dzięki czemu nie odczuwam frustracji, rzeczy są równo i tematycznie ułożone, po kilku dniach sprawa jest załatwiona, a ja jestem po prostu... szczęśliwa.


Weekend wolny od sprzątania!

Dzięki 15 minutom sprzątania w niektóre piątki okazuje się, że na cotygodniowe porządki nie muszę przeznaczać tyle czasu, ile zwykle musiałam. Wiem, że wiele kobiet sprząta w sobotę. Ja byłam do tego zmuszana przez swoją rodzicielkę i bardzo źle to wspominam. Kiedy założyłam własny dom, obiecałam sobie, że nie będę sprzątała w weekend i przez prawie 10 lat udaje mi się to. Z reguły sprzątam w piątki, a jeżeli wiem, że nie będę mogła, to robię to w czwartek. Lubię mieć wysprzątane mieszkanie, ale nie mam zamiaru wypruwać sobie żył, aby to osiągnąć.

Jeszcze jedno - od początku angażowałam w sprzątanie swojego męża i dziękowałam mu za to. Uwierz, Twój facet też potrafi sprzątać i na pewno będzie to robił, jeżeli usłyszy od Ciebie słowa wdzięczności, a nie pretensje za smugi na lustrze i kilka paprochów kącie. Zluzuj majty, kobieto;-)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz