niedziela, 22 marca 2015

Jak docenić siebie i przestać być zawistnym



Przez długi czas uważałam, że niczego w życiu nie osiągnęłam i czułam się gorsza od ludzi w moim wieku. Miałam poczucie, że jestem gorsza i nic mi się nie udaje. Dosłownie nienawidziłam ludzi, którzy - w mojej opinii - mieli łatwiej w życiu ode mnie. Potrafiłam bardzo łatwo sobie wytłumaczyć, dlaczego ktoś ma "lepszą" pracę, więcej pieniędzy, ładniejsze ubrania, itp. Według tamtej mnie mnie ten ktoś miał bogatych rodziców, znajomości, wujka w zarządzie, dostał od losu to czy tamto. Ja tego nie miałam, byłam ofiarą niesprawiedliwego systemu albo złośliwej fortuny. Byłam tak tym przesiąknięta, że wkurzał mnie nawet uśmiech zadowolenia na twarzy osoby, która miała lepiej


W pewnym momencie zaczęłam sama mieć siebie dość. Moja przemiana nie nastąpiła z dnia na dzień, ale zaczęłam się zastanawiać, co chciałabym osiągnąć, i powoli to realizować. W ten sposób zaczęłam uczyć się języków obcych oraz uprawiać sport. Jednak ten post dotyczy czegoś innego, a mianowicie zmiany sposobu myślenia o sobie i o tym, czego w życiu dokonaliśmy.

Aby tego dokonać Ameryki nie odkryłam, tylko stworzyłam plik, w którym każdego miesiąca zapisywałam to, co uważałam, że osobisty sukces lub coś, dzięki czemu moje życie jest ciekawe Przytoczę w tym miejscu kilka osobistych wpisów:

  • przez 20 dni w lutym uprawiałam sport
  • udało mi się zorganizować ciekawe spotkanie kulinarno-podróżnicze
  • wypróbowałam kilka nowych przepisów z amarantusem
  • oddałam krew
  • przebiegłam pierwszy raz w życiu 10 km
  • wzięłam udział w warsztatach twórczego pisania
  • byłam na spływie kajakowym
  • obejrzałam film "Na skraju jutra"
Dzięki tym wpisom, zauważyłam, jak dużo ciekawych rzeczy robię na co dzień i dostałam powera do wymyślania nowych. Przestałam mieć poczucie, że w moim życiu nic się nie dzieje. Zaczęłam się chwalić sama przed sobą. 


Ponadto sięgnęłam głębiej. Na pewno słyszeliście o zeszycie albo słoiku wdzięczności (pisała o tym Ania z bloga Ania Maluje). Cała idea polega na tym, aby co wieczór zapisywać minimum 3 rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni. Również zaczęłam to robić. Niekiedy były to niepozorne drobiazgi (np. uśmiech bliskiej osoby albo słońce od samego rana), a czasem poważniejsze rzeczy (np. zakończenie ważnego projektu, impreza urodzinowa). W chwilach zwątpienia staram się przeglądać moje zapiski, aby czerpać z nich siłę. Ważne jest to, aby nawet w dni, które wydają nam się być ponure i smutne, wykrzesać z siebie wysiłek znalezienia trzech pozytywnych rzeczy. 


Przy okazji zaczęłam myśleć o wdzięczności w większym wymiarze, cofając się do dnia moich narodzin. Okazało się, że byłam w bardzo złych stosunkach z samą siebie i moim życiem. Zaczęłam się zastanawiać, co w mojej egzystencji jest warte docenienia. Znalazło się wiele rzeczy,  o których wcześniej nie myślałam, jak dobre jedzenie każdego dnia, śliczne mieszkanie przeze mnie urządzone, sprawne ciało, bliska osoba obok mnie, przyjaciele, praca. I nagle doszłam do wniosku, że moje życie jest wspaniałe, a ja przestałam czuć się beznadziejna. Na dodatek przestałam mieć czas na zastanawianie się, dlaczego inni mają to czy tamto, bo moje życie okazało się ciekawe i pełne miłych wydarzeń, projektów i inicjatyw. Zaprzestałam więc porównywania się z innymi, ale o tym szerzej napiszę innym razem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz