wtorek, 10 marca 2015

Mindfulness a jedzenie oraz kilka słów o zaburzeniach odżywiania



Tutaj pisałam o tym, jak zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Nie było to łatwe, ale poczyniłam ogromne postępy. Jednak muszę się do czegoś przyznać. Kiedyś miałam poważniejsze problemy z odżywianiem niż tylko picie słodzonych napojów czy jedzenie fast foodów. Właściwie nikt nie uczył mnie, jak powinnam się odżywiać. Jako dziecko byłam prawdziwym niejadkiem i ważyłam tyle, co nic. Nadmienię, że urodziłam się w roku 1980. Wiadomo, że w latach osiemdziesiątych jadło się to, co rzucili w sklepie lub co rodzicie wykombinowali. Kiedy nastały zmiany w Polsce, nastąpiło zachłyśnięcie się jedzeniem, szczególnie tym przetworzonym. Po prostu wcześniej takie cuda, jak bita śmietana w spreyu czy luksusowe słodycze, nie były w Polsce dostępne. 

Zaburzenia odżywiania

Pamiętam, że wtedy zaczęłam mieć problemy z jedzeniem. Były dni, kiedy szturmem brałam lodówkę, pochłaniając słoik kremu czekoladowego, poprawiając to słoikiem kiszonych ogórków, a kończyłam na chlebie z dżemem, który "zagryzałam" lodami czy czipsami. Oczywiście, chwilowe zaspokojenie głodu, który raczej nie był głodem fizycznym, wywoływało ogromne wyrzuty sumienia. Wtedy następowała pokuta, bo - myślałam sobie - przecież taki występek nie mógł przejść bezkarnie. W ruch szły środki przeczyszczające, które na pewno nie były dobre dla nastolatki. Moim ulubionym specyfikiem była herbatka z liściem senesu, którą potrafiłam pić codziennie dla utrzymania szczupłej sylwetki. Drugą częścią kary były głodowe racje. 

Nierzadko wypróbowywałam na sobie przeróżne diety-cud z kolorowych gazet. Robiłam to, pomimo że byłam szczupła, a może nawet chuda. Oczywiście, patrząc w lustro, widziałam obwisłe, otłuszczone cielsko. Pamiętam jakąś owocową dietę oczyszczającą, podczas której na jeden dzień przypadał kilogram kiwi. Owoce te miały wystarczyć na cały dzień, ale znikały w ciągu godziny. Potem szczypał mnie język, a w kibelku było zielono. Ja byłam głodna i dopadałam się do jedzenia albo katowałam piciem wody do wieczora. 

Praktykowałam też inne "zdrowe" nawyki. Na przykład kiedy wieczorem miałam iść na dyskotekę, to rano jadłam śniadanie, a potem już prawie nic, bo przecież musiałam mieć płaski brzuch, by dobrze wyglądać w obcisłych spodniach i krótkiej bluzce. Nie przeszkadzało mi również to, że piłam alkohol na pusty żołądek. Przecież alkohol nie ma kalorii - musiałam zapewne tak myśleć.


Odwyk

Z perspektywy czasu widzę, że cierpiałam na pewien rodzaj bulimii. Mój głód nie był głodem fizycznym, ale miał podłoże emocjonalne. Nawet już podczas studiów miałam okres leczenia swoich problemów osobistych jedzeniem zbyt dużej ilości słodyczy. Dziś więc mogę powiedzieć, że miałam zły stosunek do jedzenia. Traktowałam je nie jako paliwo, ale coś, co miało mnie pocieszyć, zrekompensować braki. Mogę śmiało powiedzieć, że teraz jest dobrze. Po pierwsze - pilnuję stałych godzin posiłków: 
  • pierwsze śniadanie - 06:40, 
  • przekąska  - 09:30, 
  • drugie śniadanie - 12:30, 
  • obiad - 16:00,
  • kolacja - 19:00.
Nie jest to może plan idealny, ale dostosowany do godzin mojej pracy. Po drugie - staram się nie przejadać, żeby nie wywołać w sobie tamtych uczuć sprzed lat i nie stracić kontroli. Jeżeli już zdarzy mi się zjeść za dużo, kolejny posiłek jest po prostu mniejszy albo następny trening jest bardziej intensywny. 


Każdy, kto chce się zdrowo odżywiać lub schudnąć, musi przejść przez fazę odzwyczajenia się od cukru. Najpierw jest ciężko, a niektórym nawet śnią się słodycze. Pamiętam, że kiedyś potrafiłam zjeść całe opakowanie ptasiego mleczka za jednym posiedzeniem. Oczywiście, później wymierzałam sobie odpowiednią karę. Teraz wystarczy mi jeden kawałek, a właściwie to w ogóle nie chce mi się go smakować. Postaram się więcej o tym napisać innym razem.

Mindfulness a odżywianie

W tym miejscu mogę wspomnieć o mindfulness. Jaki ma związek z jedzeniem? Chodzi o to, żeby zmienić swój stosunek do jedzenia. Bardziej skupiać się na swoich odczuciach w przypadku zachcianek. Przykładowo, kiedy pojawi się myśl, żeby zjeść opakowanie lodów czekoladowych, które mam w zamrażalniku, to nie powinnam od razu biec do lodówki i rzucać się na lody. Najpierw powinnam zadać sobie pytanie: Czy naprawdę jestem głodna? Jeśli odpowiem nie, to wypijam szklankę wody i kieruję swoją uwagę gdzie indziej, na przykład czytam artykuł w gazecie. Jeśli jednak nadal uważam, że odczuwam głód, to odpowiadam sobie na pytanie: Czy lody są tym, czym chcę zaspokoić ten głód? Czy zjedzenie lodów jest zgodne z celami, które chcę osiągnąć (np. z osiągnięciem zdrowej, pięknej sylwetki)? Teraz, kiedy z wyboru prowadzę zdrowy styl życia, wiem, że po zjedzeniu lodów, będę szybciej głodna niż po normalnym posiłku i dlatego rezygnuję z lodów i wybieram zdrowsze opcje.


Jeśli dopadnie Cię ochota na coś niezdrowego, czego chciałabyś uniknąć, spróbuj odwlec pierwszy kęs o jakieś 20 minut. Koniecznie w tym czasie napij się wody lub zielonej herbaty i postaraj się odwrócić swoją uwagę. Najprawdopodobniej szybko zapomnisz o swojej zachciance. 

Jeśli natomiast już jesz, staraj się jeść powoli, delektując się każdym kęsem. Oznacza to również wyłączenie telewizji, odłożenie gazety czy smartfona. Sama zauważyłam, że kiedy skupiam się na jedzeniu, to najadam się w krótszym czasie i mniejszą ilością jedzenia. Mój mózg wie, że jem. 

Jeśli wybierzesz lody, to nałóż na talerzyk małą porcję. Myślę, że już ta mniejsza ilość zaspokoi Twoją żądzę:). Z miesiąc na miesiąc porcja lodów będzie się zmniejszać. Tutaj pisałam, jak po odstawieniu słodzonych produktów zmienia się smak. Po jakimś czasie lody wydadzą się o wiele słodsze niż kiedyś. 

Jest dobrze

Pomimo tego, że większość moich wyborów żywieniowych jest zdrowa, również ja czasami balansuję na krawędzi powrotu do dawnych nawyków. Zaobserwowałam na przykład, że kiedy jestem w pracy, o wiele trudniej jest mi trzymać się stałych godzin posiłków. Z bardzo dziwnej przyczyny. Mianowicie, posiłek kojarzy mi się z przerwą i czymś miłym, a więc chcę to podświadomie przyśpieszyć, pomimo że nie jestem głodna. Z drugiej strony nierzadko jem szybko i bezmyślnie, jednocześnie gapiąc się w monitor. To kolejna rzecz, z którą muszę powalczyć.


Nie wspomniałam o tym, że od lat już nie biorę żadnych leków na przeczyszczenie, wypełnienie żołądka, odchudzanie, itp.. Uważam je wrogów mojego ciała. Cieszę się, że moje jelita nie ucierpiały na moich eksperymentach i regularnie odwiedzam miejsce, gdzie król chodzi piechotą. Niewiele się o tym mówi, ale to również oznaka zdrowia i prawidłowej diety.

A Ty jak możesz opisać swoje nawyki żywieniowe? Skupiasz się na czynności, jaką jest jedzenie? Zastanawiasz się nad swoimi zachciankami? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz